Wigiljne przemyślenia
Komentarze: 0
24 XII po 8.
Zaczyna się tzw. odliczanie do godziny zero, kiedy wszyscy jak jeden mąż zasądziemy do stołu i zaczniemy coroczne obżarstwo oraz rozpakowywanie prezentów, które mimo kryzysu nie są podobno uboższe.
To wersja konsumpcyja świąt.
Wszyscy będziemy życzyć sobie szczęścia, spełnienia marzeń, pogody. Zapominać o urazach, wybaczać. Składać obietnicę. Po prostu cacy. Do tego w rytm obowiązkowych świątecznych hitów.
To wersja medialna świąt.
Może byłoby wyliczać jak jeszcze będą wyglądały święta w tym roku.
Moje będą spokojne. Nie wiem jakim cudem, ale specjalnie nie owładnął mną świateczny amok. Czuję dziwny spokój, pogodzenie się z bliżej nieokreślonym "wszystkim". Będą pewnie życzenia, kilka łez wzruszenia i uśmiechu, trochę krzyku, bo przez pośpiech czasem mogą puścic nerwy. Zwykłe niezwykłe święta.
Ale ogarnia mnie jakieś dziwne pytanie: jak będzie u innych? Czy czegoś nie zabraknie, co będą czuć, jak świetować. Tak wiele osób spotkałam w swoim życiu. Tak wiele zrobili dla mnie. Tak bardzo mnie zmienili, a ja...nie wiem co u nich. I mogę się już tylko z tym pogodzić i mieć nadzieję, że te świeta wszystki przyniosa upragniony spokój i radość.
Tego również wam Moje Drogie życzę. I choć bedzie brzmiało to kiczowato, w tym roku będę gdzieś z wami myślami przy stole (dlatego pilnujcie smakołyków, bo mogę gdzieś zniknąć;P).
Trzymajcie się ciepło i świątecznie.
Pozdrawia wasze refeksyjne Kroplisko.
Dodaj komentarz